La Maison – dom dla spragnionych dobrego smaku

Kulinarna Polska

La Maison – dom dla spragnionych dobrego smaku

11 października 2016

Położona w kołobrzeskim Hotelu**** Leda SPA, restauracja La Maison prowadzona przez szefa kuchni Andrzeja Jakomulskiego, zaprasza gości nie tylko wyrafinowanym smakiem, ale i atmosferą mającą przypominać rodzinny dom.

Wśród całej masy kołobrzeskich restauracji La Maison wyróżnia wiele. Położona jest bowiem zaledwie 200 m od morza w tzw. nowej części Kołobrzegu w otoczeniu ciszy i spokoju. Poza tym już samo jej wnętrze: z jednej strony ascetyczne, z drugiej pełne elementów ocieplających lokal sprawia, że nie tylko głodny gość ma ochotę choć na chwilę usiąść i zamówić coś do jedzenia. Ma też w czym wybierać. Specjalnością kuchni prowadzonej przez szefa Andrzeja Jakomulskiego, są dania kuchni śródziemnomorskiej i francuskiej. Na samą przystawkę zamówić można choćby i zapiekane ostrygi z konfitowanym porem czy pierogi z łososiem z sosem kurkowym. La Maison słynie także z deserów. Można zapomnieć się kosztując choćby i sernik z koziego sera z lodami z masła palonego lub zanurzyć się w bogactwie i aromacie jednego z flambirowanych deserów jak banany w mleku kokosowym.

Andrzej Jakomulski w stworzonej przez siebie karcie zawarł całe swoje dotychczasowe doświadczenie zdobywane przez 20 lat w najlepszych restauracjach pod okiem światowej sławy szefów kuchni. Obecny smak La Maison to także ogromna praca włożona w autorskie, niebanalne połączenia smaków. To dopracowana w każdym szczególe polska kuchnia regionalna z elementami kuchni francuskiej, w której występują owoce morza. Niedawno La Maison poszerzyła kartę dań o homary. Sam szef kuchni jest jednym z pierwszych w Polsce, którzy wprowadzili je do swoich restauracji. Oprócz homarów lokal może pochwalić się świeżymi ostrygami i mulami, które są odławiane na oczach gości. Wszystko to sprawia, że restauracja La Maison jest doskonałym miejscem dla wszystkich spragnionych niezapomnianych smaków, gdzie tradycyjna polska kuchnia wzbogacona zostaje przez francuską elegancję.

Rozmowa z Andrzejem Jakomulskim, Szefem Kuchni w Hotelu**** Leda SPA w restauracji La Maison w Kołobrzegu

Arleta Wojtczak: Jest Pan utytułowanym szefem kuchni. Niedawno restauracja La Maison w Hotelu Leda SPA w Kołobrzegu uzyskała nominację do prestiżowej nagrody Hermesa Poradnika Restauratora 2016 w kategorii: Restauracja Hotelowa. Co to dla Pana oznacza?

Andrzej Jakomulski: To dla mnie duże wyróżnienie, ponieważ znalazłem się w gronie pięciu wyróżnionych restauracji hotelowych.

A.W.: Szefów w kuchni w Polsce jest wielu. Nie każdy z tego grona jednak może pochwalić się tak wyjątkową, autorską kuchnią. Jaka była Pana droga?

A.J.: Jestem kucharzem z dwudziestoletnim stażem. Karierę rozpocząłem w Hotelu Amber Baltic w Międzyzdrojach od praktyki pod okiem szefów kuchni z Austrii, Tajlandii i USA. Po jej ukończeniu zostałem kucharzem, a po kolejnych dwóch latach wyjechałem do nowo otwierającego się hotelu Klimczok w Szczyrku. Pracowałem tam pod okiem krakowskiego szefa kuchni, Jerzego Szczurka. Tam poznawałem tajniki kuchni śląskiej i beskidzkiej, co było dla mnie nowym doświadczeniem. Po trzech latach wróciłem do Sopotu, gdzie zostałem zastępcą Grzegorza Labudy, szefa kuchni w Villi Sedan. Pod jego okiem pogłębiałem swoja wiedzę o kuchni kaszubskiej i pomorskiej. Kolejnym etapem był hotel Łeba w Łebie gdzie objąłem stanowisko szefa kuchni, a następnie trafiłem do hotelu Royal Baltic w Ustce, który otwierałem. Od siedmiu lat jestem szefem kuchni w Hotelu**** Leda SPA w Kołobrzegu.

A.W.: Co w takim razie uważa Pan za swój największy zawodowy sukces?

A.J.: Moim największym sukcesem są zadowoleni goście, którzy przychodzą do restauracji w której gotuję. Gotowanie to po prostu moja pasja

A.W.: Co dla Pana podczas komponowania dania jest ważniejsze: smak czy estetyka podania?

A.J.: Smak i estetyka muszą iść w parze, ponieważ gość w restauracji najpierw ocenia danie wizualnie, a następnie poprzez smak docenię kunszt kucharza. Jeśli te dwa elementy zagrają perfekcyjnie, wówczas będzie on zadowolony.

A.W.: Ulubione Pana danie to…

A.J.: … smażony turbot na klarowanym maśle, aromatyzowany czosnkiem z młodymi ziemniakami z koperkiem.

A.W.: Pana potrawy kojarzone są też z trendem Slow Food.

A.J.: Jestem członkiem Dziedzictwa Kulinarnego Pomorza Zachodniego, które należy do Europejskiego Dziedzictwa Kulinarnego. Jego ideą jest promocja produktów lokalnych takich jak np. ogórek kołobrzeski, wątróbki dorszowe, kozie sery, miody cedyńskie czy miody pitne. Sam chętnie wykorzystuję te produkty we własnej kuchni.

A.W.: Jak selekcjonuje Pan produkty podczas tworzenia autorskiej karty? Co zawsze musi się w niej znaleźć?

A.J.: Układając kartę kieruję się kilkoma podstawowymi zasadami. Zwracam uwagę na świeżość i sezonowość. Zaopatruję się u lokalnych producentów. Ze względu na miejscowość, w której pracuję nie wyobrażam sobie, aby w moim menu zabrakło ryb bałtyckich.

A.W.: W karcie dań pojawiają się również takie zapomniane produkty jak skorzonera czy topinambur.

A.J.: Są one zapomniane przez kucharzy. Topinambur ma orzechowy smak, świetnie komponuje się z dziczyzną i dzikim ptactwem. Skorzonera zwana jest szparagiem biednych. Świetnie łączy się z rybami morskimi. Można ją podawać zarówno w całości jak i w postaci purée. Goście bardzo chętnie próbują nowych smaków, a ich świadomość o produkcie jest coraz większa.

A.W.: A propos testowania nowych smaków. Niedawno do karty dań wprowadziliście homary. Czy Pana goście doceniają ich smak?

A.J.: Homarium to długa historia. W latach 90-tych stało w jednym z warszawskich hoteli. Po odrestaurowaniu trafiło w moje ręce. Byłem jednym z pierwszych szefów kuchni, którzy wprowadzili na pomorzu zachodnim homary do karty. Goście bardzo chętnie je zamawiają, pomimo dość wysokiej ceny. Miłośników homarów przybywa, a dzięki nam wiele osób jada je po raz pierwszy.

A.W.: „La Maison” oznacza dom. Czy właśnie taka, kojarząca się z domem powinna być nowoczesna restauracja?

A.J.: Nowoczesna restauracja powinna kojarzyć się nam z domowym ciepłem i smacznymi potrawami, które mają przypominać nam nasze dzieciństwo.

A.W.: I oby z tym właśnie zawsze kojarzyły się Pańskie dania. Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia: Robert Gauer